środa, 4 stycznia 2012

21.06.11 wtorek

Obudziłam się o 9:00, otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą twarz mojej mamy.
-Sto lat Amy!-mama ucałowała mnie w policzek
-Dziękuję mamuś-powiedziałam-mam dla ciebie niespodziankę-oznajmiła mi mama- wyjeżdżamy do Stratford!
-Co?!-wykrzyknęłam uradowana i zerwałam się z łóżka-Wracamy do domu?!-nie mogłam uwierzyć w słowa mamy. Pierwszy raz od 9 lat miałam  znaleźć się z moim rodzinnym domu.
-Ubieraj się i zacznij pakować bo za 3 godziny mamy samolot-nakazała mama wychodząc z pokoju. W pośpiechu wzięłam zimny prysznic umyłam zęby i ubrałam się w krótkie, jeansowe, tonowane spodenki i białą bokserkę. Rozczesałam starannie idealnie proste, lekko rude włosy i włączyłam głośno muzykę. Z pod łóżka wyjęłam trzy fioletowe walizki i spakowałam do nich wszystko co się dało. Zniosłam walizki na dół i  poszłam do kuchni, mamy tam nie zastałam, wyjęłam z lodówki jogurt truskawkowy i dosłownie go pochłonęłam. Wróciłam do pokoju, spakowałam laptopa i podłączyłam słuchawki do telefonu. Kiedy wróciłam na dół usłyszałam warkot silnika samochodu, zauważyłam też, że nie ma moich bagaży, były już w aucie. Wsiadłam do pojazdu i mama ruszyła w pewnym momencie przypomniało mi się, że nie pożegnałam się z  moją najlepszą i jedyną przyjaciółką- Angelą. Złapałam się za głowę.
-Mamo musisz zawrócić!-wykrzyknęłam -nie pożegnałam się z Angelą.-Jeżeli zawrócimy to spóźnimy się na samolot, zadzwoń do niej- odparła mama. Zadzwoniłam do przyjaciółki.
-Hej Angel-przywitałam się.
-No hej, co tam?-zapytała przyjaciółka.
-Wracam do Stratford oznajmiłam ponurym głosem.
-To super!- w głosie Angeli wyczuwalny był optymizm a ja musiałam go zepsuć-ale głosik to ty masz nie za fajny, co jest?
-ja jestem w drodze na lotnisko-oznajmiłam.
-Co?! Jak mogłaś mnie nie uprzedzić!?-zaczęła na mnie krzyczeć.
-Sama przed chwilą się dowiedziałam- wytłumaczyłam się.
-Nie mogłaś zadzwonić wcześniej?
-nie, nie mogłam. Przepraszam muszę kończyć bo jestem już na lotnisku i zaraz mam odprawę powiedziałam po czym się rozłączyłam.
Po krótkiej odprawie siedziałyśmy już w samolocie, w Kanadzie miałyśmy być dopiero w nocy i mi wcale nie  chciało się spać, słuchałam muzyki i pisałam teksty piosenek, kiedy wylądowaliśmy i odebrałam z mamą bagaże było ciemno, zegarek wskazywał w Kanadzie 22:20. Kiedy wsiadłam do taxi ledwo powstrzymywałam się od snu.

-Jest taki, jak przed laty-westchnęłam stojąc na przeciwko domu.  Drzwi otworzyła nam jakaś kobieta.
-Dobry wieczór-przywitałam się- kim pani jest?-zapytałam.
-To Pani  Vanessa, przygotowała dom na nasz powrót- wytłumaczyła mama, po chwili pani Vanessa opuściła nasz dom. Wbiegłam po schodach na górę i otworzyłam drzwi, za którymi kiedyś był mój pokój i owszem pokój był mój ale miał inny wystrój niż kiedy miałam 5 lat. Dwie ściany były fioletowe a dwie były pokryte kremową tapetą, zamiast malutkiego łóżka w kącie stało duże, biało-fioletowe łoże, szafa nie była mała ale duża z lustrem, zamiast zabawek było spore biurko, a w zamian małego czarno-białego telewizora stała plazma, w kącie stała kremowa kanapa, z pokoju do mojej prywatnej łazienki prowadził krótki korytarzyk.
 Kiedy nacieszyłam się tym widokiem wróciłam na dół (mój pokój był na piętrze) po walizki i postawiłam je w kącie, wyjęłam tylko to co było potrzebne by przygotować się do spania.  Zasnęłam w mgnieniu oka...
No i jest pierwszy rozdział, mam nadzieję, że się podoba, piszcie w komentarzach, następny rozdział najprawdopodobniej pojawi się jutro:*


3 komentarze: